Podsumowanie Eksploracja obszaru (2025-12-09)
Elementy zdobyte Elementy do odzysku Javelin JVN-10N Element Tonaż [t] SRM-6 ×2 — do odzysku 6.0 Konstrukcja wewnętrzna (10%) 3.0 Kokpit 3.0 Pancerz (przyjęte 72
Po utracie wzroku Dert Behind trafił na tę planetę nie z honorem, lecz z pragmatyzmem: lądownie strzał Erriksona odstawiło go na skraju niczyjej ziemi z kilkoma skrzyniami części i krótką wiadomością — „tu zostań i odpocznij”. Przybył do starego, pustego, nadgryzionego zębem czasu hangaru z Archerem w stanie nie do naprawienia i z pustym portfelem marzeń o powrocie.
Archer nie nadawał się już do walki. Dert rozebrał kadłub na kawałki, z których powstały elementy codziennego bytu — czajnik, kilka wzmocnień konstrukcji i zapas części do warsztatu. Toro, drugi mech, przeszedł metamorfozę: rama zamieniła się w pług‑platformę‑traktor, przekładnie dopasowano do nowych zadań. Maszyna, która kiedyś niosła ciężary pola bitewnego, teraz orała ziemię.
Hangar szybko przestał być tylko miejscem postojowym. Pusty dźwig i betonowe płyty posłużyły za warsztat; tam pojawił się prosty przetop i stół do rozkładania złomu, tam też zaczęto katalogować każdy zwój metalu i każdą śrubkę. Z prymitywnych instalacji wyrosła logika: magazyn, kuźnia, punkt napraw. Wszystko miało swoją wagę i wartość — niczego się już nie marnowało.
Wieści o Dercie krążyły po kanałach byłych najemników — nie jako sensacja, lecz jako informacja o bezpiecznej przystani. „Stary pilot na odludziu” stał się powodem dla kilku wyczerpanych wędrowców, by poszukać schronienia; przyszedł ten, kto chciał odpocząć, wymienić części lub odłożyć walkę. Z czasem dołączyli kolejni — nie drużyna, lecz luźne towarzystwo, ludziom wystarczył dach i możliwość pracy przy maszynach.
Przybysze często szeptali mu o rzeczach, których nie widział — o statkach rozbitych na orbicie, o pasach szczątek maszyn rozsypanych kilometrami od wioski. Niektórzy myśleli, że Dert ma z tym coś wspólnego.
Tylko raz, przy porannej rozbiórce złomu, zdarzyło mu się poczuć coś innego — coś, co nie pasowało do reszty. W dłoniach znalazł fragment stopu o strukturze chłodniejszej niż znane mu metale, z gładkością i nacięciami, których nie mógł z niczym skojarzyć. Palce nie rozpoznały tej technologii; przez ułamek chwili miał wrażenie, że trzyma fragment czegoś co nie powinno nigdy trafić mu w dłonie. To uczucie zostało z nim dłużej niż sam kawałek metalu — myśl, że planeta skrywa jakieś tajemnice.
Opowieści i olśnienia z przetopu zrobiły się pęknięciami w spokojnej powierzchni wioski, zapowiadając, że jej cisza może nie trwać wiecznie. Pewnego poranka ciszę przeciął cień, system radarowy Archera odnotował sygnał z transpondera i jeszcze tego samego dnia mały Locust zwiadowczy pojawił się na horyzoncie. Nie brzmiało to jak pojedynczy mile widziany wędrowiec, to był pierwszy znak, że planeta nie jest już zupełnie pusta — i że spokój, który trwał lata, nagle przestał być oczywisty. To był początek kłopotów.
Zbiegliście się wszyscy pod hangarem tuż przy rozłożonych do naprawy częściach FLE-4. Brakowało wyłącznie Borisa Holeborna, po chwili wbiegł w was i cały zdyszany oznajmił, że wdrapując się na wieżę zauważył unoszący się za horyzontem dym, mniej więcej od strony mecha którego jeszcze tego samego ranka widzieliście. Podczas narady stwierdziliscie, że ktoś mógł szukac pomocy ale odstraszyły go wasze 2 stanowiska LRM. Została podjęta decyzja o wyprawie, zostawiliście Derta z Arhurem w bazie na wszelki wypadek, mieli sporo pracy przy pchle, co udało się uruchomić silnik to odpadała kończyna. Wyruszyliście, może to była ciekawość, może rozsądek albo bezmyślna pogoń za czymkolwiek co się na tej planecie poruszyło. Prawda jest taka, że dopiero po poznaniu rezultatu wyprawy nadacie temu nazwe.
Arthur Willingham wspiął się z powrotem na dach. Niewiele było już stamtąd widać, ale przez chwilę zdawało mu się, że dostrzega więcej kłębów dymu. Poszedł poinformować o tym Derta, lecz zaraz po tym, jak zgramolił się na ziemię, coś eksplodowało na linii horyzontu.
Pobiegł do uszkodzonej anteny — konstrukcja nie była stabilna, ale wystarczająco solidna, by utrzymać trzy ptaki i jednego dodatkowego pilota. Wspiął się na sam szczyt, wyjął lornetkę i zaniemógł; jego przyjaciele, całkowicie rozbici, chowali się za pagórkami. Na ziemi znalazł mechy — na szczęście nie te, które jeszcze przed chwilą przygotowywał do wyprawy.
Dostrzegł rozsypanego Locusta ale nie w barwach Tony’ego, tuż obok dymiło coś co przypominało Jennera. Odetchnął z ulgą, ale tylko na moment: uszkodzone maszyny najeźdźców, Spider i Wasp zaczęły podnosić się z ziemi i ruszyły w kierunku Pantery prowadzonej przez Lilith Powder. Nagle uszkodzony Spider wzbił się w niebo i spadając o włos ominął kryjącą się w lesie Panterę.
Mech za mechem, grad pocisków stopniowo niszczył niedawno jeszcze załatany pancerz. Kilkanaście kroków dalej w swoim Locuście stał cholera wie kto. Pilot przeciwnego Trebucheta wziął go na celownik i widowiskowo spudłował, wystrzeliwując 23 rakiety — na szczęście najwyraźniej nie był wprawny, co dawało nikłe nadzieje na kontynuację starcia. Arthur rozglądał się po polu walki, szukając czegokolwiek, co mogłoby pomóc — jakiejś informacji do przesłania przez łączność.
W tym momencie omal nie stracił lornetki. Zobaczył Toro brodzącego nieopodal centrum walk – to musiał być Dert. Nie mieli nikogo innego, kto mógłby poprowadzić dodatkowego mecha — a już zdecydowanie nie ten gruzochód. Nagle w ramce szkła pojawił się błysk: Pantera wystrzeliła silnik w niebo w widowiskowej eksplozji gyro. Nie wytrzymała kolejnego ostrzału; mimo że Jinx walczyła dzielnie, mech legł, a z maszyny zostały jedynie popielniczki. Niedługo później padł Spider — zdawało się, że już od dawna nie miał nogi, ale teraz nie miał nawet torsu, do którego miałaby być przytwierdzona.
Dym z wraków zasłonił widok; niewiele więcej dało się wypatrzyć. Flea stała przy Trebuchecie i robiła, co mogła — kopnęła go nawet przy kostce, ale nie wyrządziła poważnych uszkodzeń. Gdy Trebuchet zamachnął się na nią, urwał jej nogę tuż przy głowie. Sytuacja wyglądała tragicznie. Nie było posiłków, nie mieli kogo wysłać; stanowiska LRM nie miały Derta do obsługi, a bez radaru nie było mowy o bezpiecznym ostrzale celów. Ostały się zaledwie trzy mechy zdolne do walki: Trebuchet z solidnie obitym Waspem naprzeciw Locusta.
Arthur przyglądał się maszynom biorącym udział w starciu. Wasp z jedną bronią na ostatniej nodze, powoli obracał się w stronę Locusta, gdy daleko za horyzontem pojawiła się mdła poświata i przeciwnicy jakby zaczęli się wycofywać. Chwilę później antena zachwiała się, jakby odebrała potężną transmisję; uszkodzeniu uległa cała elektronika, a ogień objął segment konwersji sygnału. Zmusiło to Arthura do ewakuacji. Biegł ile miał sił w nogach aby gasić pożar, który zatarasował mu drogę do anteny. Nagle w jego radiu usłyszał słowa Derta, pobiegł w kierunku stanowisk LRM czekając na instrukcje.
Toro przywlókł wraki mechów do bazy — montaż prowizorycznego dźwigu zajął mu znacznie więcej czasu niż przypuszczaliście; przez to, gdy wrócił po resztę części, Trebuchet i Wasp już zniknęły a Locust zdawał się przewrócony na drugą stronę. Dert zdążył odczytać w drodze część logów i — jak się okazało później — po zgraniu usunąć wrażliwe fragmenty z mecha. Odstawił ostatnią maszynę, wyszedł i pośpiesznym krokiem bez słowa ominął Was zaszywając się w swoim kącie długo trzymając drzwi pokoju zamknięte.
Kiedy w końcu wychylił się z kryjówki zaczął przeglądać razem z Wami zgromadzone dane, mówił powoli, jakby ważył każde słowo; przy opisie zawartości dysków pojawiały się niedopowiedzenia — urywał zdania, gubił się w technicznej frazeologii i na chwilę zamilkł. Gdy padło słowo „Galahad”, głos mu się załamał; najpierw myśleliście, że to dawne imię znajomego, ale sposób, w jaki Dert o tym mówił, nie pasował do wspomnień — coś tu nie grało.
W międzyczasie Tony Miles z Borisem Holebornem zdążyli sprawdzić zapis sygnału, który antena uchwyciła tuż przed pożarem: plik wyglądał na zaszyfrowany, ale analiza częstotliwości sugerowała coś innego — nie informację lecz sygnał ostrzegawczy. Arthur rozpoznał typ transmisji ale skąd wzięła się taka moc i czym był ten błysk? Lilith słysząc to ruszyła do wraku Archera, by przejrzeć co czujniki nagrały w czasie tych wydarzeń. Sensory pokazały słabe, przerywane echa i kilka termicznych „pulsów” w rejonie wskazanym przez znalezione na dyskach logi, a jeden fragment telemetrii miał sygnaturę pasującą do starych, eksperymentalnych projektów maszyn.
Dert po analizie koordynatów jakie posiadał w pamięci Locust naniósł je na te, które zarejestrował Archer. Na swoim starym stole, który służył mu do nawigacji po składowiskach złomu położył 3 stare łożyska według uzyskanych współrzędnych. Przekazał Wam po chwili, że kokpit znalezionego Locusta nie miał w sobie śladów pilota; ba – był również zamknięty od wewnątrz. Zdawało mu się, że coś słyszał głos po rozbiciu szyb kokpitu ale równie dobrze mogło być to radio.
Odetchnęliście, zebraliście myśli i postanowiliście ustalić dalsze kroki. Wszystko składało się w niepokojący obraz: Galahad mógł okazać się nie człowiekiem a maszyną która brała udział w ostatnich wydarzeniach. Logi wskazywały na przynajmniej 3 różne lokalizacje w rejonie Waszej bazy, z czego 2 były dostępne praktycznie tego samego dnia jeżeli wyruszycie z samego rana. Jedna z nich wskazywała na jakiś punkt wymiany lub transakcji, druga na potencjalny punkt ewakuacji a trzecia na rejon w okolicy rozbłysku, który widział Arthur – ten niestety zdecydowanie poza Waszym zasięgiem.
Postanowiliście…
Przetestować najnowsze zmiany w mechach przed ukończeniem rekonstrukcji Pantery — taki był plan, więc wyruszyliście ku starym hałdom złomu, o których Dert kiedyś wspominał. Miejsce było mu znajome: kiedyś wykopał tam podzespoły do Toro — ciężki sprzęt, XL engine i inne rzadko spotykane graty — lecz zawsze wydawało się zbyt daleko i zbyt ryzykowne, pół dnia w jedną stronę i powrót nocą. Po zestawieniu koordynatów z Locusta okazało się, że hałdy leżą o włos od punktu wskazanego w logach, więc decyzja o wyprawie stała się oczywista. Dert został w bazie z Lilith, łatali Panterę jak szaleni, ciągle jej potwarzał — “te same ruchy ale 2 razy szybciej”. Naprawiona Pantera miała być waszym zapleczem transportowym i siłą pociągową, jeśli trzeba będzie ciągnąć potencjalne zdobycze, jeszcze wtedy nie wiedzieliście, że siła ognia też może się przydać. W trakcie przygotowań złapaliście nierejestrowany przekaz radiowy, początkowo mylony ze szumem. Po drugiej próbie radio ujawniło sygnał przypominający śmigłowiec. Michael Harada zgłosił, że leci w waszą stronę i jest chętny Wam pomóc. Wylądował na uprzątniętym lądowisku, gdzie jeszcze czuć było zapach paliwa ze świeżo naprawionych pomp — wszystko wskazywało, że miejsca dawno nikt nie odwiedzał. Wiedzieliście, że każda para rąk się przyda, ale też, że przy ataku nie macie już opcji wezwania pomocy: antena zniszczona, talerz radaru rozsypany. Michael potwierdził, że na trasie lotu zauważył ruch w rejonie hałd, więc bez dalszej zwłoki załadowaliście sprzęt i ruszyliście w stronę złomowiska.
Dert ledwo stał na nogach ale udało mu się ukończyć zmiany w Panterze, prace nabrały tempa jak tylko Tom przybiegł i dał mu znać o uszkodzonym komunikatorze w Pchle, nie minął kwadrans a informacje o uszkodzonym komunikatorze Stingera sprawiły, że usiadł. Przeczuwał, że coś nie gra ale nie wiedział czy to przypadkowe starcie na wysypisku czy może Michael wpakował ich w zasadzkę. Wątpliwości rozwiał mu przylatujący na lądowisko Warrior, ciął powietrze jakby zaraz miał się rozpaść i miał ku temu dobry powód, solidnie przecięte laserem śmigło nie zapowiadało nic dobrego. Trafić w śmigłowiec nie jest łatwo a już zdecydowanie nie w maszynę tak doświadczonego pilota.
Niestety nikt nie dał znać ani Tomowi ani Dertowi o problemach, trwała radiowa cisza, mieli związane ręce. W międzyczasie próbowali rozebrać co się tylko dało żeby utrzymać generator przy pracy na choćby jeszcze chwilę. Ta misja miała dać bazie rozpęd, napawała optymizmem, piloci mieli przecież szanse pozyskać wartościowe elementy i zweryfikować potencjalnie cenną lokalizację wskazaną przez dane z Locusta. Niestety wątpliwości rozwiał Michael, widział wyraźnie starcie z wysokości i mimo, że opuścił pole walk jako pierwszy doskonale wiedział co stanie się dalej. To była zasadzka, na lance zwiadowczą napadły początkowo 3 mechy, sojusznicy odnieśli zaskakujący sukces likwidując największe zagrożenie jakie na nich chwilowo czekało, Arthur już na początku celnym strzałem znacząco uszkodził Cykade. Niestety w nagrodę otrzymał trafienie w silnik z AC5 od czychającego za nim Sentinela.
Tak rozpoczęła się loteria trafień, nie wiedzieliście kto zasiadał za sterami Spidera ale był to pilot o niebywałym zmyśle, zdołał w zasadzie w pojedynkę rozłożyć z powrotem na złom pancerz Pantery, zepchnął ją z pagórka na którym starała się osłaniać Borisa. Niestety los nie był łaskawy i posłane siły nie były w stanie odeprzeć ataku, każdorazowo próba wymiany kończyła się znacznymi stratami. Jinx zaczęła dobrze ale na przeciw niej wyszedł Hussar, który bez wachania ostrzeliwywał wszystko co tylko na chwilę postanowiło przystanąć.
Michael nie wiedział co stało się ze Stingerem ale wiedział, że Pantera i Pchła jeżeli nie wydarzy się tragedia zdołają zbiec ze złomowiska.
Połowicznie wątpliwości te rozwiał Arthur wbiegający do bazy, nie miał sprawnego radia więc nie mógł uprzedzić nikogo wcześniej. W bazie nie było mu już do niczego potrzebne, bez wysiadania krzyczał z rozszczelnionego kokpitu przez jeden z otworów, mógł być to tors przedni lub tylni nie miało to znaczenia – dał znać, że wrak Stingera leży wyłączony obok hałd złomu. Miał przy sobie komunikator i jakieś blueprinty ale nie miało to większego znaczenia w tym momencie. Tom pobiegł bez słowa do swojego Locusta, nie wiedzieliście czy ucieka czy o co mu chodzi. Michael po wymianie zdań z Arthurem postanowił polecieć po Borisa, dla niego to była chwila drogi a nie mógł zostawić kompana w potrzebie.
Dert zamyślił się na chwilę po czym patrząc na tragizm napotkanej sytuacji postanowił…
Przetopić co zostało z Archera, sytuacja była poważna a nikomu nie były już potrzebne nogi od tej maszyny zresztą znał ją jak własną kieszeń i w razie potrzeby mając części był w stanie je odtworzyć. To dawało by chwilę, podstawowa naprawa pchły wydawał się względnie tania – potrzebowaliście też zasilania do stanowisk LRM a generator nigdy nie był przystosowany do tak intensywnej pracy… nie był też przystosowany do przyjęcia ostrzału z czegokolwiek innego niż proca.
Bez anteny rozmowy z Michaelem były chaotyczne; radio co jakiś czas „drgnęło”, wychwyciło pojedyncze sylaby, ale niczego sensownego nie dało się odczytać. Boris i Lilith milczeli a ich brak tylko podkręcał napięcie, bo czasu nie mieliście wiele. Arthur Willingham wziął Pchłę na warsztat, naklikał w systemie napraw i z triumfem zapowiedział, że według odczytów maszyna ma szansę odpalić — to był mały cud.
Pobiegł czym prędzej na dach sprawdzić system oświetlenia bazy, wycelowany na horyzont odkrył wiele sylwetek zbliżających się maszyn. Uwagę przykuł Hussar z Sentinelem którzy szli jako pierwsi, gdzieś na horyzoncie majaczyły dwie znajome maszyny. Niewiele więcej udało mu się zobaczyć, Dert wyłączył zasilanie we wszystkim co zbędne, by utrzymać generator przy życiu, a wy szykowaliście się na najgorsze — niepewność tego, co jeszcze przemknęło tam, gdzie niebo stykało się z ziemią, była gorsza niż jasny obraz nadciągającego zagrożenia.
Ucieczka w stronę bazy jest dobrym wyborem tak długo jak baza stanowić będzie bezpieczne schronienie lub przynajmniej punkt obrony. Na tym etapie było to miejsce gdzieś pośrodku, dawało wystarczające schronienie, żeby zachować pozorny spokój ale zdecydowanie nie było to miejsce z systemami, które mogłyby zatrzymać na czas coś więcej niż ludzi.
Ucieczka w stronę bazy z wrogiem na plecach była więc opcją ostateczną. Niemniej mieliście tam dwa stanowiska LRM5 działające niestety nadal w systemie RAID co było jakąś linią obrony. Wystarczające, by spowolnić napór, nie na tyle, by powstrzymać go na długo. Dobrą kartą było też posiadanie pilotów gotowych do działania, jednym z nich był Dert, który nie widział problemu w tym żeby obsłużyć stanowiska ogniowe jak tylko znajdzie się dla niego sprawny spoter.
Wiedzieliście też, co nastąpi, jeśli lokalizacja bazy zostanie odkryta — wieść o waszym miejscu pobytu przyciągnie łowców i wyspecjalizowane ekipy salvage; porażka obrony oznaczać będzie koniec waszej małej enklawy. Mimo tego, decyzja o odwrocie była realistyczna: lepiej bronić czym się da, niż ginąć na otwartym polu. Noc nadchodziła szybko, a wraz z nią z horyzontu wyłaniały się kolejne sylwetki mechów, przypominając, że czasu było coraz mniej.
Miller wiedział, co go czeka. Zastanawiał się, po co ludzie Derta zapuścili się w te rejony, przecież umówili się, że pewne obszary są wyłączone z jego szeroko zakrojonej gościnności. Nie miał władzy absolutnej i nie mógł zatrzymać tej szaleńczej pogoni w stronę bazy, więc przyspieszył marsz i dotarł na miejsce, gdzie oczom jego ukazała się dość solidnie rozbudowana jednostka obronna, a tuż przed nią rozciągało się obszerne pole walki. Hussar z Sentinelem trzymali się dzielnie — uszkodzili generator i nie widząc większego zagrożenia, zaczęli ostrzeliwać lekkie mechy lancy zwiadowczej, która jeszcze w południe plądrowała jego złomowisko.
Miller czuł się pewnie w swojej maszynie, technologicznie wyprzedzającej resztę jego zgrai. Po wielu potyczkach skompletował wszystko, czego potrzebował do rozbudowy, i przez długi czas na tej planecie nie spotkał nic, co mogłoby się z nim równać. Nie był wybitnym pilotem, ale czas spędzony na Flaum dał mu obycie. Zauważył wychodzącego zza skał Centuriona i nie przejął się nim specjalnie — dopóki ten nie wyprowadził serii precyzyjnych uderzeń. Widząc, jak sojusznicy eliminują śmigłowce, nagle otrzymał serię rakiet dalekiego zasięgu. Przez moment myślał, że to Dert wita go salwą, ale szybko zrozumiał, że to coś innego.
Gdy losy starcia wydawały się przesądzone, zza skał wybiegła maszyna, której jego czujniki nie potrafiły zaklasyfikować — zbudowana jak na miarę, nie ze złomu dostępnego na planecie, z charakterystycznym malowaniem i prędkością dorównującą Hussarowi. Nie wyglądała jakby brała stronę obrońców; atakowała wyraźnie Millera, jakby go ścigała lub czegoś szukała. Niedługo potem kątem oka zauważył wybuch amunicji Sentinela, choć Centurion nie stanowił zagrożenia dla dwóch Javelinów na tym etapie, jego pojawienie się skomplikowało sytuację.
Salwa za salwą rozbijała pancerz i strukturę Centuriona; wycofanie nie leżało w planach Millera, ale zwycięstwo za wszelką cenę nie było już jego celem. Dał sygnał do odwrotu i rozkazał dobić generator za wszelką cenę — wyłączenie oświetlenia w rejonie miało ułatwić ewakuację. Po chwili Hussar wyeliminował ostatnią wieżyczkę broniącą bazy i rzucił się do ucieczki. Nowy przeciwnik, widząc odwrót, cofnął się w stronę murów, nie polował na pobliskie maszyny, jakby co innego było jego celem. Zniknął za murami i Miller już go nie zobaczył.
Wkrótce potem oświetlenie zgasło a jedynym widocznym na horyzoncie znakiem pozostał pożar i chmury dymu, sygnalizator Javelina ucichł, jego kompan wykonał rozkaz zgodnie z poleceniem – za wszelką cenę.
Walki ustały. Michael z Moniką zajęli się gaszeniem pożaru po wybuchu generatora, reszta wracała do bazy. Panowała ciemność, przeciwnicy zniknęli, a przed wami stanęła decyzja o dalszych krokach — czy odbudować placówkę, ryzykując kolejne ataki po odkryciu Waszej lokalizacji, czy jednak spakować co macie najcenniejsze i wycofać się na bezpieczniejszy grunt.
Cały wieczór minął na porządkowaniu maszyn i bazy. Po ściągnięciu resztek mechów pod mury przywitaliście wreszcie nowego pilota z Centuriona — bez niego nie byłaby możliwa wasza późniejsza rozmowa. Trochę trwała, poruszyliście na niej następujące tematy zasypując go lawiną pytań:
No dobrze — jak zaczęliście pytać to musiałem się zastanowić nad tym czy zdążę coś powiedzieć, zanim dacie się przerobić na paliwo. W końcu do trzech razy sztuka a punkt medyczny to bardziej żart niż funkcjonująca placówka. Nie mamy za dużo czasu, nadchodzi noc, a ja mam już swoje lata i potrzebuję odpocząć po tych kolejnych porządkach jakie mi tutaj urządziliście.
Swoją drogą kto by pomyślał, że generator bez zabezpieczeń przed wybuchem może narobić tyle szkód... Nie mówiłem wam, że to kluczowy element? Dobrze, nieważne — teraz mamy wentylację i gwarantowany całoroczny przeciąg bazy; nic z tym nie zrobimy.
Co do Millera… Miller. Nie sądziłem, że ten temat kiedyś wróci, ale jestem wam winien wyjaśnienia. Parę miesięcy temu przyszli tutaj w trójkę — nikt z was nie może tego pamiętać, było to chwilę po tym, jak zacząłem porządkować złom i podpinać stanowiska LRM. Przyszli jak po swoje, wyszli z maszyn i zaczęli mnie wypytywać o zgromadzone elementy i ich pochodzenie. Toro i Archer nie wzbudziły ich ciekawości, natomiast pamiętam, że zabrali wszystko, co trzymałem tam hen w rogu. Skanery wskazywały, że to złom, może trochę ferrytycznych elementów, ale generalnie — złom. Zabrali i mieliśmy się nigdy nie spotkać, ale wyszło, jak wyszło. Nie byli wrogo nastawieni, ale ewidentnie czegoś szukali — był ten cały Miller i dwaj faceci z nim.
Czułem, jakby unosiła się przy nich woń spalenizny gdy przychodzili… ale wtedy miałem tyle roboty, że mogło to być od generatora lub poprzednich pożarów, jeszcze wtedy paliłem czym się dało. Raczej nie łączę tego z Galahadem, jeżeli odkryte przez nas informacje dotyczą maszyny to nie dałbym rady jej tu nigdzie ukryć… zresztą po co? wyobraźcie sobie mecha z eksperymentalną bronią, która dysponuje trzy razy większą siłą ognia i grzeje się przy tym tyle, co nic — to sprzęt, o jakim kiedyś tylko gadano. Taka technologia to skarb, coś, co nie trafia na zwykłe punkty wymiany, kto miałby to tu zostawić? zgubić? nie to nie mogło być to czego szukali.
Co do anteny — wszystko trafił szlag ale na szczęście i tak była marna. Ten sygnał mógł być równie dobrze sprzężeniem. Gdyby istniało coś o realnej mocy w zasięgu choćby nie wiem, tego nieszczęsnego złomowiska czy też punktu ewakuacji to zauważylibyśmy to już dawno. Tak swoją drogą bo to jest oznaczone jako punkt ewakuacji ale pamiętam, że coś mi ten od Millera mówił… Rick? Rock? jakoś tak. Mówił, żeby tam nie zaglądać a już zdecydowanie nie gdy za górą w stronę północy zapali się latarnia… fakt faktem mryga na czerwono a najlepiej widać to w nocy, no tylko potrzeba bezchmurnego nieba a my tutaj generujemy tyle dymu, że nawet tych chmur już nie widać. Byłem w tych okolicach trzy razy i za każdym razem wracałem z niczym — przestałem się tam zapuszczać po pierwszym miesiącu. Na logikę: jeśli jakaś maszyna ma oznaczony punkt ewakuacji, to czemu idzie w przeciwną stronę? i czemu ja mam się tam nie zapuszczać mimo, że nic tam nie ma a ona ma akurat tam iść? Teraz locust jest już po przetopieniu, więc próżno szukać odpowiedzi.
Czy ten pilot coś wykradł? Chyba nie, ale ciężko stwierdzić — nadajnika pewnie nie znalazł. Sam go szukałem i gdybym się o niego nie potknął, nie uwierzyłbym, że można go schować między walającym się złomem. Co do danych zgranych z locusta — zniknęły. Ktoś czegoś szukał, ale to wiemy i bez specjalnej analizy, przecież wyjść z mecha i rozglądać się po czyjejś bazie może tylko ktoś pewny swoich sił albo kompletny głupiec. Namierzyłem jeden otwarty plik, który się zachował a w nim namiar na naszą bazę. Koordynaty się zgadzają, data jest trochę bez sensu — sprzed ponad tygodnia.
A co jest w nadajniku? Miałem chwilę i szczerze powiem: trudno powiedzieć. Trochę jakby czytać korespondencje losowych osób, albo coś tam między wierszami jest ukryte albo nie. Nadajnik wygląda na dość nowy a jego oznaczenia nie są mi znane. Wygląda jak coś, co Miller mógłby pomóc zweryfikować jak już o nim wiecie, no i pewnie dałoby się to przehandlować w te Południe za święty spokój ale czasu nie cofniemy. Co ciekawe są na nim zapisane jakieś kody, wzmianka o komunikacji ze SPR‑10 albo SPR‑11 i wstawka o zdalnym sterowaniu — jakby to była historia połączeń bez książki adresowej. Ktoś z kimś rozmawiał ale to wiemy i bez wnikliwej analizy. Jeśli SPR okazałby się maszyną, to według mojej wiedzy nie było takiego modelu, może to coś nowego? Nie jestem w stanie powiedzieć.
Arthur wziął pchłę i ruszył w kierunku agrofarmy, nie było nastroju na przekonywanie go, że w obrębie murów jest bezpieczny, postanowił odwiedzić swój stary dom. Miało to dodatkowy strategiczny aspekt, mianowicie prowiant. Od czasu jak Dert poznał Arthura miał okazje pare razy wysłać młodego po zapasy. Miało to w zasadzie same pozytywy, jakość życia od tego momentu zdecydowanie się podniosła a spokój w okolicy napawał optymizmem od wielu miesięcy. Nie minęła godzina gdy Arthur odezwał się na radiu. Krótka, przerywana prośba o pomoc została zarejestrowana przez Michaela który dopiero co zmontował z resztek rozsypanych śmigłowców swoją nową platforme w której Radio było jednym z niewielu elementów którym ufał. Decyzja o udzieleniu pomocy była dla Was dość oczywista, Arthur podczas powrotu na coś trafił lub coś trafiło na niego. Szybko przeliczyliście trasę i wyszło Wam, że agrofarma może być w zasięgu jego wzroku. Nie mieliście wiele do stracenia ale byliście w pełni świadomi niedoboru maszyn. Dert poszedł gdzieś na chwilę, nie minęło 10 minut jak wrócił stosunkowo optymistycznym krokiem i dał wam znać, że macie gnać w kierunku farmy co tchu.
Zaburzony łańcuch dostaw pożywienia może obniżyć morale nawet bardziej niż seria spektakularnych porażek. Kluczowy do rozbudowy bazy element to nie metal a człowiek, który wie co z nim zrobić, ten natomiast potrzebuje stabilnych racji na tej pechowej planecie. Gdy tylko naszła Was myśl o potencjalnej głodówce ruszyliście tym co się dało w kierunku agrofarmy, niecały kilometr od punktu docelowego Waszym oczom ukazała się zaskakująca Walka sojuszniczego mecha z jakimś lekkim skocznym przeciwnikiem. W oddali koło zabudowań zdawać by się mogło, że widzieliście uszkodzonego Spidera i coś jeszcze ale niestety średnio rozpoznawalne z tej odległości.
Dotarliście do farmy, gdy walki już trwały, Arthur w swojej wysłużonej Pchle starał się jak mógł uciekać przed FireStarterem i jego pilotem. Michael, niestety, tuż po wzniesieniu się nad mury musiał awaryjnie osadzić maszynę na pobliskim polu. Radio faktycznie okazało się jednym z tych nielicznych elementów, które działały… o dopływie paliwa niestety nie można było tego powiedzieć.
Wasza osłabiona lanca tuż po dotarciu została skontrowana siłami przekraczającymi wasze możliwości w obecnym składzie. Mechy, jakie napotkaliście, ewidentnie należały do ekipy Millera: Javelin i Jenner w swoich najsolidniejszych, klepanych seryjnie wariantach oraz zmodyfikowany FireStarter stanowiły solidne zagrożenie. Arthur, co tchu, pognał wsiąść w opuszczonego Spidera stojącego w sercu farmy — była to ta sama maszyna, która z trudem uciekła po ataku na waszą bazę. Gdzie był jej pilot? Nie było po nim śladu, ale i nie to było kluczowe w tym momencie.
Toczyliście walkę, która przybierała coraz mniej korzystny obrót; festiwal strzałów wysłanych gdzieś za horyzont dał wam jednak do myślenia — potrzebujecie podszkolić swoje umiejętności dotyczące walki. Piloci Millera, mimo uszkodzonych maszyn, trzymali się dosyć stabilnie; mieli co prawda odsłoniętą amunicję w torsach i uszkodzone silniki, ale na nic wam się to nie zdało.
Dało się zauważyć, że w momencie, w którym na nich trafiliście, byli już po krótkim starciu. Dopiero po dłuższej chwili wszystko stało się jasne — do trwającego już starcia wbiegł mech, który pojawił się podczas obrony waszej bazy; okrzyknięliście go wówczas „tajemniczym pomocnikiem”. Prawdopodobnie to właśnie on uszkodził maszyny Millera.
Nagle Dert odezwał się na komunikatorze — Miller kontaktował się z nim w temacie sytuacji w agrofarmie; wiadomość, jaką otrzymaliście, brzmiała:
Miller jest gotowy zaprzestać walk i nawet pomóc w temacie komunikatora. Ma jeden warunek, jak to powiedział... "macie natychmiast obrać za cel tego przeklętego pilota, który nęka mnie kolejny już raz".
Wasza narada, zdawać by się mogło, trwała wieki. Wreszcie Arthur podjął za was decyzję — odrzucacie ofertę Millera i wycofujecie się z walki. Było dla was jasne, że Miller nie będzie zachwycony tym rozwiązaniem. Inną kwestią jest też to, czy ten zagadkowy pilot będzie miał do was żal o ucieczkę. Byliście coraz dalej, a walki nie ustawały; kątem oka widzieliście, jak FireStarter otrzymuje coraz więcej obrażeń, a maszyny Millera w zasadzie są bezradne — nawet gdyby chciały toczyć walkę, nie miałyby szans, będąc wyposażone w medium lasery, by dotrzymać kroku maszynie z pakietem LRM5.
Gdy odeszliście już wystarczająco daleko, zauważyliście spadochron opadający powoli za horyzontem. Mogliście mieć tylko nadzieję, że to ekipa Millera poniosła dotkliwe straty. W innej konfiguracji czekałaby was kolejna obrona bazy… w obecnym układzie raczej ucieczka.
Minęła dłuższa chwila — mieliście czas na podstawowe naprawy maszyn. Michael poświęcił na to więcej czasu niż ostatnio; nie pracował już w pocie czoła i dało to efekty: trzy przeloty bez wypadku do pobliskiej agrofarmy uzupełniły wasze zapasy. Mieszkańcy farmy byli wam dłużni wdzięczność, choć część z nich myślała, że to oni byli głównym celem waszego ostrzału. Tak czy inaczej więzy zostały umocnione, a prowiant macie zapewniony — oczywiście tak długo, jak nie postanowicie wybudować miasta.
Jeśli chodzi o przeciwników i ruch wokół farmy, sytuacja całkowicie ustała, podobnie jak w okolicach waszej bazy. Jedyna ciekawostka, jaką zarejestrował Michael podczas rozmów, to wzmianka o jakimś szybkim mechu — podobno widziano go tu już przynajmniej pięć razy w ciągu ostatnich tygodni; zdaje się więc, że rozglądał się po okolicy na długo przed waszym pierwszym spotkaniem. Mimo wszystko postanowiliście załatać dziurę w murze — tak dla pewności, na zapas.
Minęło sporo czasu, ale nie pytaliście Derta o nic konkretnego; zdawać by się mogło, że macie aż za dużo wolnego. Arthur Willingham przerwał impas i nagle zaczął szykować się do wymarszu — nigdy nie wydawał się wam tak wyrywnym pilotem, ale odkąd zasiadł za sterami Spidera, cały rozpromieniał. Jego zdolności przywódcze podczas ostatniej potyczki zostały dostrzeżone przez Derta. Teraz jednak nie miał czasu na jakieś szkolenia z tym starym ślepcem, poszedł pewnego ranka po śniadaniu i podpytał go o potencjalne miejsca na test nowej maszyny. Upewnił się parokrotnie, że Dert czuje mapę pod palcem i obszar, który mu wskazuje dłonią nie znajduje się na drugim końcu planety a tym bardziej nie jest oczywistą misją samobójczą. Zajęło to chwilę i ostatecznie Arthur wyruszył w nieznane.
Miejsce okazało się idealne do testów nowej maszyny, miał być to teren stanowiący wyzwanie dla silników a jak się okazało stał się strefą starcia z czekającym na łatwy łup pilotem javelina. Arthur zlokalizował punkty o których rozmawiał z Dertem w bazie. Po zbliżeniu się do drugiego z nich dotarł jednocześnie do przyczajonej maszyny. Zdołał nawiązać z nią uczciwą walkę a jego refleks zdziałał swoje i już 1 strzał uszkodził pancerz głowy javelina. Walka dwóch mechów o skrajnie różnych zastosowaniach była dość chaotyczna, każda próba zawiązania walki stawiała spidera w gorszej pozycji z uwagi na o połowę mniejszą siłę ognia. Rekompensatą była mobilność Arthura który nie odpuszczał do samego końca, od połowy walki za nic miał otwory przez które widać było strukturę jego maszyny. Utrzymując tempo skutecznie odwiódł przeciwnika od dalszej walki i zabezpieczył wszystkie 3 wyznaczone punkty. Znalazł blueprint ale nie dał rady go rozczytać, nabazgrane było jak na Kartce z kontraktem otrzymanej od Derta. Zabrał blueprint ze sobą a w drodze powrotnej rozmyślał o modyfikacji chłodzenia żeby móc bez oporów skakać zachowując możliwości ofensywne nowej maszyny.
Powrót Arthura nikogo raczej nie zaskoczył. Początkowo myśleliście, że rozbił maszynę podczas wypadu ale dopiero jak wysiadł w świetle lamp widać było wyraźne ślady po laserach. Nie miał niestety pojęcia z kim walczył, postanowiliście podpytać Derta o pare spraw, między innymi:
Zacznijmy od rzeczy banalnych, znalazłeś blueprint Mongoose MON-67. Dość popularna maszyna, 25 ton. Muszę opowiadać historię o tym jak miał zastąpić locusta? pewnie nie muszę... Przejdźmy do Millera, nie ukrywam, że rozmawiałem już z nim po ostatnim nieporozumieniu w okolicach farmy. Jakby to ująć, nie bez powodu nie odwiedził nas chwilę po Waszym odwrocie. Myślę, że nie ma do Was żalu. Jakby nie patrzeć nie mógł od Was wymagać poświęcenia w zaistniałej sytuacji. Niestety ale w kwestii nadajnika nic nam nie pomoże tak czy inaczej, on raczej słów na wiatr nie rzuca. Dostał polecenie od swojego pracodawcy żeby przyśpieszyć pracę i zabierać się stąd jak najszybciej. Pytałem parę razy ale wyraźnie zaznaczył, że nie wie kim jest ten pilot, który na niego poluje. Podpytałem też o ostatnie starcie Arthura i to szczęśliwie nikt od niego. Mówił natomiast, że wie skąd przyszedł jegomość w javelinie i tak jak można się było spodziewać od strony tej przeklętej latarni. Musimy powoli zagęszczać ruchy bo bez ulepszeń radaru i stanowisk LRM staniemy się tutaj banalnym do podbicia celem.
Nie słyszeliście irytacji w głosie Derta ale wydawał się być niepocieszony, nie tyle Waszymi rezultatami co tempem jakie przybierają wydarzenia wokoło. Pewnym stało się to, że musicie rozpocząć przygotowania i ruszyć na północ.
Naradziliście się i postanowiliście wysłać kolejny zwiad, 2-3 maszyny trochę dalej niż ostatnio. Zgłosił się jak ostatnio Arthur ale tym razem nie szedł sam a w towarzystwie Borisa. Wymarsz zaplanowaliście tak by dotrzeć o świcie na miejsce.
Nie było dla was wielkim zaskoczeniem, że dalsza eksploracja w kierunku latarni przysporzyła więcej problemów niż ostatnio. Tym razem przeciwnicy nawet się na was nie czaili — jak tylko pojawiliście się w zasięgu, wybiegli w waszym kierunku i walka zdawała się trwać wieczność. Skupiliście całą swoją siłę ognia na Javelinie, który mimo względnie słabego pancerza nie dawał za wygraną. Zaczęliście potyczkę od solidnego ostrzału kokpitów — trafiliście pięć razy, ale nie dało to wiele; przeciwnicy napierali niewzruszeni. Pod koniec, gdy wasze maszyny były już w opłakanym stanie, udało wam się zlikwidować Javelina w dość nierównej walce wręcz: nie miał on bowiem rąk, a mimo to parł na was, podtrzymując starcie. FireStarter przystopował z ostrzałem, przyglądał się wam uważnie, broniąc punktów, po czym uciekł, gdy tylko na ziemię upadł jego towarzysz — zdawać by się wam mogło, że dostał nagłe polecenie odwrotu; cała ta walka wyglądała dość nietypowo, jakbyście walczyli z bezrozumnymi maszynami. Dzięki staraniom przy przeszukaniu pola bitwy udało się wam jednak znaleźć wiele wartościowych elementów — części, surowce i fragmenty wyposażenia, które zabezpieczyliście i na dłuższej, bardziej okrężnej trasie bezpiecznie sprowadziliście do bazy. Droga powrotna zajęła więcej czasu niż ostatnio i wróciliście na późną kolację, co wyraźnie zapowiada, że kontynuacja eksploracji najpewniej znów skończy się wymarszem, po którym będziecie wracać późną nocą. Teraz jednak nadszedł czas na solidne naprawy i zaplanowanie kolejnego ruchu.
Elementy zdobyte Elementy do odzysku Javelin JVN-10N Element Tonaż [t] SRM-6 ×2 — do odzysku 6.0 Konstrukcja wewnętrzna (10%) 3.0 Kokpit 3.0 Pancerz (przyjęte 72
Elementy zdobyte Maszyny do naprawy Maszyna akcja koszt Spider Obity pancerz 400 Podsumowanie Naprawiacie Spidera i przetapiacie złom Przetop 10 ton z obecnym współczynnikiem daje
Elementy do odzysku Elementy zdobyte Firestarter Custom Element Tonaż [t] XL Engine (przyjęty rating 210) — do odzysku 10.5 Large Laser — do odzysku 5
Elementy do odzysku 2x Warrior H-7C Element Tonaż [t] Konstrukcja wewnętrzna (standard) 2 Silnik Fusion 100 (przyjęty) 5 Żyroskop 1 Kokpit 3 Chłodnice ciepła (10×
Elementy do odzysku Archer ARC-2R Element Tonaż [t] 3× Medium Laser (do odzysku) 3 Nogi 15 Ręce 8 Suma 26 Maszyny do naprawy Maszyna akcja
Elementy do odzysku Znaleziony Locust Element Tonaż [t] Konstrukcja wewnętrzna (standard) 2 Silnik Fusion 160 6 Żyroskop 2 Kokpit 3 Chłodnice ciepła (10× SHS) 0
| Wartość | |
|---|---|
| Punkty odzysku | 260 |
| Silnik fusion 160 | 1 |
| Silnik XL fusion | 1 |
| Double Heat Sink | 8 |
| Heat Sink | 4->2->5 |
| Medium laser | 2->0->3->1->2->0 |
| Żyroskop | 1->0->2->1 |
| Jumpjet | 1->0 |
| SRM2 | 1 |
| SRM4 | 1->0->2 |
| SRM6 | 1 |
| LRM10 | 1 |
| Large Laser | 1 |
| Blueprint JVN-10F | 1/3 |
| Blueprint SDR-5V | 1/3 |
| Blueprint Mongoose MON-67 | 1/3 |
| Blueprint Hussar HSR-200D | 1/3 |
| Blueprint Archer ARC-2R | 4/4 |
| Blueprint Toro TR-A-6 | 3/3 |
| Komunikator (fabuła) | 1 |
| Koordynaty | 1 |
Mechy:
Pojazdy latające:
Maszyny fabularne:
| Pilot | Gracz | Gunnery | Piloting | Misje | Dodatki |
|---|---|---|---|---|---|
| Dert Behind | NPC | 3 | 4 | 1,3 | - |
| Boris Holeborn | Jakub | 4 | 5 | 1,2,3,4,6 | - |
| Arthur Willingham | MarcinM | 4 | 5 | 2,3,4,5,6 | - |
| Lilith "Jinx" Powder | Krystian | 4 | 5 | 1,2,3,4 | - |
| Tony Miles | Michał | 4 | 5 | 1 | - |
| Michael Harada | MarcinK | 4 | 4 | 2,3 | - |
| Monica Harada | MarcinK | 4 | 5 | - | - |
| Fiona "Vi" Violet | Krystian | 4 | 4 | 3 | Umiejętność pozwalająca kontyuować atak wręcz po trafieniu, z modyfikatorem przyrastającym +1 |
| Obiekt | LVL |
|---|---|
| Generator | 2 |
| Punkt odzysku | 3 |
| Hangar | 2 |
| Punkt medyczny | 1 |
| Stanowisko LRM | 0 |
| Antena | 0 |
| Radar | 0 |
| Lądowisko | 1 |
| Punkt naprawy maszyn | 1 |
| Wartość | |
|---|---|
| Punkty odzysku | 1500 |
* złom jakich mało, rozebrany na części żeby odpalić czajnik
** przerobiony na traktor, kluczowy do rozwoju bazy
*** rozmontowany w trakcie naprawy
* niewidomy od stosunkowo niedawna, obsługuje bazę w czasie i międzyczasie gry.
| Obiekt | LVL |
|---|---|
| Generator | 1 |
| Punkt odzysku | 1 |
| Hangar | 1 |
| Punkt medyczny | 1 |
| Stanowisko LRM | 1 |
| Antena | 0 |
| Radar | 0 |
| Lądowisko | 1 |
| Punkt naprawy maszyn | 1 |
Trebuchet + Locust? 1 misja